Nazwa: "Córka zjadaczki grzechów"
Autor: Melinda Salisbury
Liczba stron: 336
Wydawnictwo: Zielona Sowa
17-letnia Twylla żyje w pałacu. Ale chociaż jest zaręczona z księciem, dziewczyna nie jest zwykłym mieszkańcem dworu. Jest katem. Będąc wcieleniem bogini, Twylla zabija swoim dotykiem. Każdego miesiąca jest zabierana do więzienia i kładąc rękę na skazańcu, wykonuje egzekucję. Nikt nie pokocha takiej dziewczyny. Nawet książę, którego królewska krew chroni przed skutkami dotyku Twylli, unika jej. Jednak na dworze pojawia się nowy strażnik – chłopak, który pod uśmiechem ukrywa śmierć. Tylko on, w przeciwieństwie do innych, widzi w Twylli po prostu dziewczynę, nie tylko kata i boginię. Jednak Twylla została przyrzeczona księciu i zdaje sobie sprawę, co czeka tego, kto sprzeciwi się królowej. Ale zdrada to ostatni problem Twylli. Królowa planuje zniszczyć swoich wrogów. To plan, który wymaga ogromnego poświęcenia. Czy Twylla wykona przeznaczone jej zadanie, by ochronić królestwo? A może porzuci swoje obowiązki w imię niespodziewanej miłości?
Na samym wstępie, muszę ale to muszę zaznaczyć, że tak naprawdę zainteresowałam się tą książką tylko ze względu na okładkę. Przepiękna *.*. Ta dziewczyna w szklanej probówce sprawia, że czytelnik po prostu musi sprawdzić co takiego ciekawego kryje się na kartach tej powieści. Ogółem sam pomysł jest dosyć mało oryginalny, no bo ile już było książek, których główna bohaterka zabijała dotykiem? Jednakże ta pozycja wyróżnia się na tle innych. Mamy możliwość poznania zupełnie nowej religii, bóstw i obyczajów. Główna bohaterka przez pół swojego życia mieszkała w zamku, w którym pełniła rolę królewskiego kata, po to aby w przyszłości przemienić się w tzw. Daunen Wcieloną - odrodzoną córkę bóstw nocy i dnia. Twylla dokonuje egzekucji na wszystkich zdrajcach. Żyje w ciągłym strachu przed sobą i swoimi zdolnościami. Wierzy, że została stworzona do czegoś większego... Tymczasem jej nowym strażnikiem zostaje Lief, tegellańczyk, który widzi w dziewczynie coś więcej niż tylko maszynę do zabijania. I oczywiście możemy przewidzieć co z tego wyniknie ^^. Twylla i Lief to naprawdę urocza para, której kibicowałam od samego początku, jednakże w grę wchodzi jeszcze jeden mężczyzna - mianowicie książę. Ale nie chcę Wam za dużo zdradzać.
Nie wątpliwie najbardziej spodobała mi się legenda o śpiącym księciu, która zdecydowanie nadała barwę całej historii. Jeżeli chodzi o styl autorki to był dosyć prosty i przyjemny, dlatego pozycję szybko się czytało. Aczkolwiek na początku miałam mały problem z wbiciem się w fabułę i czytałam ją trochę na siłę, ale na szczęście potem akcja się zagęściła i nie mogłam się od tej książki oderwać. Dodatkowym plusem było zakończenie, którego się kompletnie nie spodziewałam, a uwierzcie mi, ciężko jest mnie zaskoczyć...
Podsumowując: W "Córce zjadaczki grzechów" mamy do czynienia z ciekawym światem i świetnie wykreowanymi bohaterami. Dodatkowo Pani Salisbury pisze w bardzo przyjemny sposób, dzięki czemu książka idealnie nadaje się na jesienne wieczory. Nie pozostało mi nic innego niż polecenie Wam tej książki :).
Ocena: ★★★★★★★☆☆☆ (7/10)
Za możliwość przeczytania książki, serdecznie dziękuję wydawnictwu Zielona Sowa
Buziaky :*
Katie
Muszę mieć naprawdę wielką ochotę, żeby sięgnąć po książkę z tak skomplikowaną fabułą... Dla mnie takie książki to wyzwania. Ale przyznaję - okładka ciekawi ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;**
czytanienaszymzyciem.blogspot.com
Już od dłuższego czasu miałam na nią ochotę :)
OdpowiedzUsuńOkładka faktycznie robi niesamowite wrażenie.
Niedługo się za nią wezmę!
buziaki,
modnaksiazka.blogspot.com
Ta książka chodzi za mną od dawna. Jeśli natrafi się okazja, chętnie po nią sięgnę - chociaż słyszałam też dość złe opinie i to od osób, z podobnym literackim gustem :)
OdpowiedzUsuńA jeśli nie przypadnie mi do gustu - przynajmniej będę mogła nacieszyć oczy okładką :3
Pozdrawiam serdecznie :*
http://my-life-in-bookland.blogspot.com/
Książka jest mi obca - nie kojarzę ani tytułu, ani okładki. Jednak narazie podziękuję, bo jakoś nie ciągnie mnie do niej.
OdpowiedzUsuńReligia i bogowie? To może być przyjemne w odbiorze.
OdpowiedzUsuńA co do okładki, powiem ci szczerze, że mnie osobiście się nie podoba.
Ale sama książka brzmi ciekawie.
Tytuł mnie zaciekawił,ale opis niezbyt.Jednak po twojej recenzji może się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńStrasznie zachęciłaś mnie tą recenzją. Nie mogę się doczekać, aż książkę przeczytam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Pierwsza rzecz: okładka! Jedna z najpiękniejszych, jakie w życiu widziałam. Jak tutaj weszłam, przez parę minut po prostu się na nią gapiłam. A potem przeczytałam recenzję... I jestem jeszcze bardziej ciekawa tej książki. Owszem, może wykorzystuje znane już motywy, ale z przyjemnością bym do niej zajrzała - to zdecydowanie coś dla mnie, ta tematyka, elementy miłosne, zamkowy klimat... Muszę koniecznie przeczytać!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
rude-pioro.blogspot.com
Okładka jest fantastyczna... <3
OdpowiedzUsuńZabijanie dotykiem rzeczywiście jest oklepane, ale podoba mi się wzmianka o przedstawieniu innej religii. No i ten tytuł... genialny. :D
ocean-slow.blogspot.com
No zainteresowałaś mnie tą książką. Nie słyszałam o niej wcześniej i chociaż ta sprawa z dotykiem już była (chociażby w Dotyku Julii) to może warto dać jej szansę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://magiel-kulturalny.blogspot.com/
Od momentu wydania tej książki nie za bardzo miałam na nią ochotę, ale teraz już sama nie wiem. Brzmi dość ciekawie - może kiedyś ;)
OdpowiedzUsuńhouseofreaders.blogspot.com
Książka mnie zainteresowała, kiedy była podawana w premierach. Od tego czasu nie mogę się doczekać, aby sięgnąć po tę powieść, a po twojej recenzji czuję się bardzo do niej zachęcona.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja.
Okładka faktycznie jest przepiękna, dzięki niej mam jeszcze większą ochotę na tę książkę ;)
OdpowiedzUsuńAleja Czytelnika
Wydaje mi sie ze ta książka jest bardziej dla osób które dopiero zaczynają swoją przygodę z fantastyką, ja ten etap mam już dawno za sobą ;)
OdpowiedzUsuńKsiążką zainteresowałam się już jakiś czas temu, ale nie maiłam jeszcze okazji jej przeczytać. Z jednej strony mnie do niej ciągnie, a z drugiej przypomina "Dotyk Julii". Trochę boję się więc podobieństw między tymi książkami... :/
OdpowiedzUsuńzaczarowana-me.blogspot.com
"Dotyk Julii"- ta książka skojarzyła mi się z zabijaniem za pomocą dotyku.
OdpowiedzUsuńJuż parę razy, gdzieś widziałam okładkę, a opis książki sprawił że chce się po nią sięgnąć :D
Pozdrawiam
http://dostatniejstrony.blogspot.com/
Tak, ja też w pierwszej kolejności zwróciłam uwagę na okładkę. Jest niesamowita! Ale po Twojej recenzji stwierdzam, że treść wydaje się równie mocno intrygująca. :-)
OdpowiedzUsuńFabuła wydaje mi się ciekawa, mimo braku oryginalności. Ale co w dzisiejszych czasach może być oryginalne, skoro prawie każda historia została opowiedziana? Może kiedyś sięgnę po tą pozycję :). Pozdrawiam gorąco ;).
OdpowiedzUsuńhttp://zyjemyioddychamymarzeniami.blogspot.com/
Okładka jest faktycznie bardzo zachęcająca :D Na pewno przeczytam <3
OdpowiedzUsuń